Nigdy nie pomyślałbyś, że jedno przypadkowe spotkanie, które
miało zakończyć się seksem przewróci Twoje życie do góry nogami. Nie pomyślałbyś,
że możesz się zauroczyć, w dziewczynie tak młodej, tak nieskazitelnej, tak
niezepsutej, tak innej niż Iwona.
Jak dobrze pamiętasz Darie? Twój kilku miesięczny obiekt
westchnień? Jaka ona była? Z wyglądu była całkiem podobna do nikogo. Nie wyróżniała
się niczym szczególnym. Miała oczy takie jak milion innych dziewczyn, figurę
przeciętną, średniej długości blond włosy. Lecz charakter miała inny niż
wszystkie inne wcześniej poznane przez Ciebie dziewczyny. Zadziorna. Uparta. Niepokorna. I przede wszystkim NIEOSIĄGALNA.
Właśnie to przyciągnęło Cię do niej najbardziej. Bo dla Ciebie, nie ma rzeczy
nieosiągalnych. Nie ma dziewczyn nie do zdobycia. Pucharów nie do wygrania.
Imprez do wybawienia. Nie ma rzeczy niemożliwych.
Mniej więcej poznaliście się tak.
Jak w co każdą sobotę
razem z Paulem Lotmanem przemierzasz zakątki Rzeszowskiej Galerii w celu
wyszukania nowych spodni, koszuli czy innych dodatków do Twojego
nieskazitelnego wyglądu. Jak zawsze po upojnych zakupach siadacie w jednej z
restauracji na ostatnim Pietrze spoglądając na dół śmiejąc się z przedziwnie
ubranych mieszkańców stolicy Podkarpacia. Nagle do Waszego stolika dochodzi dziewczyna,
nie widzisz w niej niczego wybitnie szczególnego, nie przykuwa uwagi, jednak
widzisz, że wpadła ‘w oko’ Twojemu towarzyszowi co nie uszło Ci na uwadze.
Zamówiliście po sałatce i świeżo wyciskanym soku z pomarańczy, bo nadal zdrowe odżywianie
wiedzie prym w Twoim życiu. Gdy czas dłuży Wam się coraz bardziej, schodzicie
na temat który lubicie najbardziej.
-Ładna była co?- Lotman pyta z nadzieją w głosie, że zaprzeczysz
i zostawisz mu wolną drogę.
-No do najgorszych nie
należała, ale nie takie się nogą z łóżka spychało- Twoje słowa Paul kwituje gromkim śmiechem na
pół restauracji.
-No nie mów Krzysiu,
że z Ciebie taki miejski posówacz, po za tym miałeś z tym skończyć, co zrobisz
jak Iwona się o tym dowie, wyjebie Cię z mieszkania na zbity pysk i co wtedy
zrobisz? Pomyślałeś chociaż o tym raz? No nie wydaje mi się. Co z dzieciakami?
Pomyślałeś, jak one to przeżyją? Jak będą tęsknić za tatusiem? Weź się w garść
idioto- jego słowa dudnią w Twojej głowie
kilka dobrych minut. Lecz nie dajesz tego po sobie poznać.
-Iwona i tak mnie
kocha i tak więc nic nie zrobi. Ten ostatni numerek mi nie zaszkodzi, a pomoże spalić kalorię tej zakichanej sałatki,
jeżeli w ogóle się jej doczekamy –
dodajesz hardo.
-Jak już sobie Krzysiu
chcesz. – mówi z miną zabitego i zgłodniałego w dodatku psa. Czuje się źle, bo
nie był w stanie pomóc Ci wyjść z tego gówna, które niewątpliwie namiesza w
Twoim życiu, lecz dzięki niemu uświadomisz sobie też to jakim byłeś palantem.
Więc może to dobro w nieszczęściu, w Twojej prywatnej klęsce. Wasz obiad
przychodzi, jecie go w skupieniu nie wymieniając się nawet jednym zdaniem. W
ciszy też płacicie za rachunek widzisz jak Lotman uśmiecha się nonszalancko to
dziewczyny, jak ona oblewa się rumieńcem i wiesz, że będzie ona Twoja jak nie
dziś, to jutro jak nie jutro, to pojutrze. Wychodzicie z centrum handlowego i
zmierzacie ku swoim zaśnieżonym samochodom.
-No to do jutra,
stary- mówisz klepiąc przyjmującego w ramie.
-No pa, Krzysiu- po
tych słowach wsiadacie do swoich aut. Przekręcasz kluczyk w stacyjce, włączasz
radio i ogrzewanie, czekasz chwile i nerwowo rozglądasz się po swoim
samochodzie. Kątem oka dostrzegasz jak Twój przyjaciel z piskiem opon wyjeżdża
z parkingu. Gasisz pojazd i znów wychodzisz na mroźne powietrze. Zmierzasz po
raz kolejny dzisiejszego dnia do Centrum Handlowego i idziesz w kierunku przed chwilą
opuszczonej restauracji. Znów zasiadasz do tego samego stolika. Znów czekasz na
tą samą kelnerkę.
-Dzień dobry, po raz
kolejny. Podać Panu coś jeszcze?- do Twoich uszu dochodzi stanowczy głos,
drobnej blondynki.
-Sok pomarańczowy
poproszę i siebie na deser- mówisz z tą miną, z tą którą zawsze czarujesz
kobiety, tą którą na nią nie działa.
-Sok zaraz przyniosę,
a lalką dla rzeszowskiej gwiazdy sportu nie będę- mówi i znika pomiędzy
stolikami.
Po chwili stawia mocno na stoliku sok ulewając go trochę na metalową tackę.
-Przepraszam- mówisz-
To nie powinno tak zabrzmieć. Chciałem tylko przez chwilę porozmawiać, z kimś
bardzo ładnym, z kimś z innego środowiska
którym nie włada siatkówka- uśmiechasz się subtelnie ukazując swoją dziurkę w
policzku.
-Nie mogę siadać z klientami
– mówi i chce odejść. Łapiesz ją za nadgarstek.
-Proszę daj mi pięć
minut i sobie pójdę.- przytakuje lekko głową i zajmuje miejsce naprzeciw Ciebie-
Mam na imię Krzysiek- wyciągasz do niej rękę którą stanowczo uściska- Daria.-
dodaje.
_________________
I jak ?
Może być?
Jeszcze raz przypominam to TYLKO FIKCJA.
A, jeśli chcecie być informowane o nowościach zostawcie swój numer gadu czy ASK'a
W mojej głowie zrodziła się historia która została już spisana, początkowe fazy są już na blogspocie i serdecznie Was zapraszam, no i mam nadzieję, że zostawicie jakiś znak po sobie. ZAPRASZAM
Pozdrawiam Ania